Matka ojcom – w punkt

Dominika Mróz-Krysta        04 kwietnia 2017        Komentarze (0)

Drogi Tato! 😉 Jak już wiesz z innych wpisów, czytam portale i blogi „dzieckowe” (czy jak kto woli: parentingowe). No ileż można w końcu czytać aktów prawnych, literatury, orzecznictwa czy pism procesowych stron przeciwnych 😉

Na dziś podlinkowałam ciekawy tekst, który można przeczytać tu

Tekst w punkt, jedna tylko uwaga prawnicza (zboczenie zawodowe) – alimenty po rozwodzie dotyczą potrzeb dziecka. Jeżeli Autorka podaje, że bohater artykułu płacił alimenty na córkę i matkę„, to z perspektywy prawnej, aby to zdanie było poprawne, to może ono oznaczać, że:

– matka niewłaściwie gospodarowała środkami córki i wydatkowała je na potrzeby własne;

– ojciec dobrowolnie wspierał również byłą żonę, do czego nie był na mocy wyroku zobowiązany (jest to teoretycznie możliwe, choć statystycznie nie bardzo prawdopodobne);

– ojciec był zobowiązany do alimentowania byłej żony. Albo po rozwodzie żona znalazła się w niedostatku, a małżonkowie porozumieli się co do braku orzekania o winie, albo została stwierdzona wina obu stron albo nieponoszenie winy przez żadną ze stron, albo też ojciec wziął całą winę na siebie (tak bywa czasem). Sam niedostatek mało prawdopodobny – żona musiała zarabiać, skoro związała się z kolegą z pracy, nieponoszenie winy też raczej wątpliwe – żona związała się z innym mężczyzną;

– strony mogły uzgodnić formę pomocy dla byłej żony w ugodzie mediacyjnej, która została wypracowana i zatwierdzona, a regulacja której w tym zakresie nie została „przeniesiona” do wyroku.

Pozdrawiam i życzę miłej popołudniowej lektury 😉

Zapiski z sali sądowej – wznowienie, kolejny sezon ;-)

Dominika Mróz-Krysta        04 kwietnia 2017        Komentarze (0)

Drogi Tato! 😉 Pora, byśmy sobie przypomnieli nasz „quasi – serial” z sali sądowej. Na dziś takie wspomnienie i taki zapisek, ku refleksji małżonków:

– (Sędzia do żony): „Proszę Pani, czy Pani zdaje sobie sprawę, ile Pani znaczy dla męża – odeszła Pani do innego mężczyzny, a mąż jeszcze ma do Pani uczucie?”

– (za chwilę do męża): „Proszę Pana, dlaczego żona odeszła – może jednak Pan przeholował„?

„…Bardzo dobrze tutaj nam, ram-tam-tam, ram-tam-tam…”

Dominika Mróz-Krysta        04 kwietnia 2017        Komentarze (0)

Drogi Tato! 😉 Dziś dla odmiany spotykamy się w porze obiadowej – smacznego! 😉 Dlaczego dzisiaj znowu piosenka przedszkolna? Dlatego, że dziś porozmawiamy sobie, jak informacje o dziecku pozyskane z Przedszkola, od dyrekcji lub nauczycieli – mogą wpłynąć na kierunek postępowania w sprawach dziecka.

  1. W jakich sprawach Sąd interesuje się edukacją i aktywnością dzieci

Szeroko rozumiana sytuacja opiekuńczo – wychowawcza dziecka, w tym również jego edukacja i aktywność na różnych polach jest przedmiotem zainteresowania Sądu w sprawach mających za przedmiot władzę rodzicielską (sprawa o władzę rodzicielską prowadzona samoistnie – wszczęta z urzędu lub na wniosek, sprawa o rozwód, o separację, albo o ustalenie pochodzenia dziecka) albo w sprawach tzw. opiekuńczych, tj. wiążących się z realizacją zarządzeń opiekuńczych.  Jak widać, spectrum tych spraw jest dość szerokie.

2.   Inicjatywa dowodowa Sądu

Jak już kiedyś wspomnieliśmy sobie – sąd rodzinny, który jest równocześnie sądem opiekuńczym, ma dość dużą swobodę w działaniu z urzędu i prowadzeniu dowodów. Jeżeli rodzice będący stronami w Sądzie mają dziecko w wieku przedszkolnym, to sędziowie bardzo często zwracają się do Dyrekcji Przedszkola lub wychowawcy o pisemną informację lub opinię o dziecku (albo zobowiązuje rodziców, by o takową się wystarali i ją załączyli) którą załącza się do akt sprawy. Zdarza się to na tyle często, że można powiedzieć, że w praktyce jest regułą.

3. Co zawiera opinia lub informacja

Sąd najczęściej interesują następujące dane: w jakim wymiarze dziecko realizuje edukację przedszkolną (czyli prościej: ile czasu spędza w Przedszkolu), czy jest zadbane, jaką ma frekwencję, jak funkcjonuje w grupie, jak radzi sobie z zajęciami, jak się zachowuje, czy rodzice są w kontakcie z nauczycielami i jak układa się ta współpraca. Po co takie informacje i co to ma do samych rodziców i ich sprawy w Sądzie? Ano po to, że z nich można wiele wyczytać nie tylko o dziecku jako takim, ale i o całej rodzinie.

4. Ile i co można wyczytać między wierszami

Wbrew pozorom – bardzo dużo. Z pozoru niewinne, tylko liczbowe informacje już mogą coś sygnalizować o rodzinie. Przykładowo – rodzic opiekujący się na co dzień dzieckiem przyprowadza je do Przedszkola dopiero w godzinach popołudniowych. Może to nic w konkretnej sytuacji nie znaczyć (edukacja przedszkolna nie jest obowiązkowa i być może rodzic właśnie w takich godzinach potrzebuje opieki dla dziecka), ale może równie dobrze znaczyć, że rodzic nie potrafi z różnych niepokojących przyczyn zorganizować swojego życia i coś niedobrego dzieje się w domu (lub w życiu wewnętrznym rodzica), co może przełożyć się na dziecko.

Jeżeli pojawiają się niepokojące informacje o dziecku – np. takie, że w przypadku dziecka do tej pory radosnego, wesołego, doskonale odnajdującego się w grupie i na zajęciach nagle pojawia się agresja, trudności z realizacją zadań na zajęciach, czy onanizm dziecięcy – to już na pewno świadczy, że dziecko coś intensywnie przeżywa. Jest to bardzo mocny trop w kierunku silnego konfliktu rodzicielskiego i taka informacja może doprowadzić nawet do ingerencji sądu z urzędu w sprawowanie władzy rodzicielskiej z uwagi na konieczność pilnego wyjaśnienia sytuacji dziecka (np. rodzice zostaną poddani nadzorowi kuratora – co może się zdarzyć już w trakcie postępowania sądowego na tzw. zabezpieczenie).

Duża ilość nieobecności może obrazować częste choroby dziecka – i tu rodzą się pytania: czy rodzice właściwie dbają o zdrowie dziecka, albo też, czy samymi sobą nie generują jakichś czynników, które odporność dziecka osłabiają, np. narażają je na stres swoim wiecznym konfliktem lub obrzydzaniem dziecku osoby drugiego rodzica, albo w wyniku ambicji własnych narzucają zbyt wiele wymagań i zajęć, przez co dziecko czuje się przytłoczone i zmęczone.

Z kolei informacja, kto dziecko zaprowadza i przyprowadza do Przedszkola i który z rodziców jest w kontakcie z nauczycielami naprowadza, który z rodziców angażuje się i jak w najważniejsze sprawy dziecka oraz czy rodzice współpracują ze sobą w tych sprawach (to nie zawsze, ale też). To z kolei daje obraz pod kątem ewentualnego orzeczenia o wspólnej władzy rodzicielskiej.

5. Wychowawca jako świadek

Drogi Tato! Jak wynika z naszych różnych poprzednich rozmów, zeznawanie w Sądzie w sprawach rodzinnych może być postrzegane w kategoriach masakry 😉 No cóż, nic przyjemnego. Trudno się więc dziwić, że bardzo często wychowawcy przedszkolni, jak tylko powezmą informację, że jest konflikt w rodzinie i sprawa w Sądzie, to sami proszą rodziców, by nie zgłaszali ich na świadka, bo nie chcą się angażować. Zdarza się jednak, że sam sędzia z urzędu wezwie na świadka wychowawcę dziecka, albo jego zeznania zgłosi jako dowód któryś z rodziców. w pewnych sytuacjach, nie da się bowiem inaczej zweryfikować pewnych faktów, bo określone sytuacje najlepiej zna właśnie wychowawca.

Nasuwa się wniosek: najlepiej jest jednak pielęgnować swoje małżeństwo i życie rodzinne – nigdy nie wiadomo, gdzie i co wyjdzie i jak odbije się na życiu dziecka. I tym optymistycznym akcentem kończymy dzisiejszą rozmowę 😉

Zapraszam na kolejny wpis i pozdrawiam! 😉

Łatwiej gadać, trudniej…

Dominika Mróz-Krysta        03 kwietnia 2017        Komentarze (0)

…podać konkretny przykład. Parafraza słynnego powiedzenia doskonale oddaje klimat dowodów osobowych w sprawach rodzinnych.  Jak już mówiliśmy, bardzo często zdarza się, że świadek czy strona operuje twierdzeniami wyłącznie ocennymi bez podania konkretnych faktów. No cóż, dużo łatwiej jest powiedzieć: „nie sprawdził się jako mąż i ojciec” niż konkretnie – czego nie robił, a żona oczekiwałaby, aby robił, albo umówili się, że ma robić. Albo, że „straszny mąż” czegoś z całą pewnością i stanowczością nie zrobił, a jak się popyta o konkrety, co wychodzi, że tego czegoś w ogóle w danych okolicznościach nie trzeba było robić. Drogi Tato! Jak masz taki zarzut do żony na sprawie rozwodowej i będziesz zeznawać jako strona – wszystko musisz poprzeć przykładami.

Zdarzają się też już bardziej konkretne sformułowania, ale też niewystarczająco precyzyjne. Co to znaczy, że „żona go zaniedbywała go jako mężczyznę.” – to znaczy w jakim obszarze konkretnie i na czym to polegało? Która więź małżeńska przez to ucierpiała? Często to sformułowanie się pojawia, bo świadkowie chcą być eleganccy i czują, że nie wypada powiedzieć czegoś dosadnego o więzi fizycznej. Można jednak kulturalnym i nieobrażającym powagi Sądu językiem śmiało powiedzieć wprost o co chodzi – np. „Iksiński skarżył mi się, że żona mu odmawia współżycia.”

Jak Sędzia nas pyta, np. czy coś wiemy o tej zdradzie, na którą się skarżyła strona, to nie robimy jakichś wulgarnych komentarzy, tylko precyzujemy: czy coś wiemy albo nie, a jeśli tak, to co konkretnie i skąd, a jak nie znamy szczegółów, to mówimy, że nie znamy szczegółów – i już.

Drogi Tato! Nie zazdroszczę Ci wezwania do osobistego stawiennictwa na sprawę rozwodową (w charakterze świadka lub zeznającej strony). Ale trzymam, kciuki i wierzę, że dasz radę – masz już ogląd „z czym to się je„, to teraz trzeba podjąć wyzwanie 😉

Pozdrawiam! 😉

Refleksja poniedzielno – przedświąteczna

Dominika Mróz-Krysta        03 kwietnia 2017        Komentarze (0)

Drogi Tato! Ależ wczoraj była wspaniała pogoda – jeśli był Twój weekend na kontakty z dzieckiem, to się pewnie wyhasaliście na placu zabaw za wszystkie czasy. 😉 Zbliżają się powoli Święta i tak jakoś samo się nasuwa, byśmy porozmawiali coś o religii. W jakim sensie i w jakim kontekście oraz jak się to wszystko ma do sądu rodzinnego? Chętnie podzielę się następującą refleksją i obserwacjami z sali sądowej.

Drogi Tato! Jakiś czas temu w jednym z podkrakowskich sądów wydział rodzinny wybuchnął skandal, że na rozprawie dotyczącej kontaktów z dzieckiem sąd nakazał stronie (czyli jednemu z rodziców) dostarczyć zaświadczenie z parafii, iż jest praktykującym katolikiem. Zastrzeżenia wyrażane w opinii publicznej dotyczyły głównie tego, że po pierwsze: władze publiczne (których przedstawicielem jest m. in. sędzia) nie mogą gromadzić tak osobistych danych o obywatelu, a po drugie – co ma religia do kontaktów z dzieckiem. Drogi Tato, nie prowadziłam tej konkretnej sprawy i nie mam do niej wglądu, dlatego trudno mi zająć jednoznaczne stanowisko. Owszem, z jednej strony, władze publiczne nie są od pozyskiwania informacji o religijności obywateli. Z drugiej jednak strony, dość często – w sprawach, których przedmiotem jest uregulowanie kontaktów z dzieckiem (rozwód, separacja, kontakty samoistnie, władza rodzicielska i kontakty) – któryś z rodziców, jeśli chce doprowadzić do poszerzenia zakresu kontaktów, albo zmiany ich godzin, powołuje się na argument, że chce w niedzielę iść z dzieckiem do Kościoła i prosi, by Sąd uwzględnił to układając harmonogram kontaktów w postanowieniu. Jeśli relacje między stronami są napięte, a rzadko kiedy nie są), to temu żądaniu najczęściej towarzyszą żale i pretensje do drugiego rodzica, że w takiej czy innej postaci zaniedbuje wychowanie religijne dziecka.

Rolą Sądu jest w tym wypadku ocena, czy żądane poszerzenie zakresu lub zmiana harmonogramu kontaktu są zgodne z dobrem dziecka – a to w kontekście osoby rodzica i czasu spędzanego z nim. 

Zasada generalnie jest taka, że to strona powinna przedstawić dowody. Sąd rodzinny jako sąd opiekuńczy ma dużo większy zakres działania z urzędu niż sąd cywilny w innych sprawach. Czy to jednak znaczy, że Sąd ma poszukiwać dowodów za stronę i motywować ją, żeby je dostarczała? Chyba gdzieś jest jakaś granica – z jednej strony, według ugruntowanego orzecznictwa, Sąd nie może pełnić roli pełnomocnika strony. Z drugiej jednak strony, może się też zdarzyć, że Sąd poweźmie wątpliwości co do wiarygodności twierdzeń strony, a w kontekście dobra dziecka trzeba byłoby je jakoś zweryfikować. Powiedzmy sobie szczerze – jeśli żądanie poszerzenia kontaktów z dzieckiem z racji konieczności niedzielnej Mszy Świętej zgłasza rodzic, który równocześnie porzucił współmałżonka z dzieckiem i jest strasznie niezadowolony z faktu, że ma łożyć na utrzymanie rodziny, bo najchętniej by tego wcale nie robił – to jest on jednak mało wiarygodny w swoim deklarowanym chrześcijaństwie. Aż samemu by się chciało jakoś takiego delikwenta sprawdzić.

Drogi Tato! Jeżeli chcesz w sprawie o kontakty, by Sąd uwzględnił (w kontaktach Twoich lub matki) fakt, że wychowujesz dzieci religijnie, to sam przedłóż do Sądu dowody, które o tym świadczą. A przede wszystkim, bądź dobrym człowiekiem i dobrym ojcem – to będzie najlepszy i najwiarygodniejszy dowód, zwłaszcza dla dzieci (w tym miejscu serdecznie polecam wspominaną już książkę Meg Meeker „Mocni Ojcowie, Mocne Córki.” – dla wychowania najważniejsze jest być spójnym w swoich słowach i czynach; ang.”integrity„).

Powodzenia, serdecznie pozdrawiam! 😉